Pierwszy druk w suchej igle


Zajęcia z Grafiki Warsztatowej uważam za spędzone pozytywnie :) W poprzednim poście opisywałam, że nie umiem zabrać się do pracy, ale jednak wygrałam z leniem.


O 4.00 skończyłam dziubać matrycę, żeby nie marnować czasu w pracowni. Muszę przyznać, że igła prowadzi się po pleksi oporniej niż przypuszczałam.. Na razie nie potrafię przełożyć delikatnych szkiców na subtelne żłobienie - może przyjdzie to z czasem.
W projekcie chciałam zrobić tryptyk z takich wąskich elementów, ale kawałeczek pleksi A5 pozwalał mi na zmierzenie się z dyptykiem (na początek wystarczy - nie szalejmy). Nie chciałam za bardzo stresować nowej koleżanki (igły do suchej igły), więc pleksi pocięłam nożyczkami spodziewając się różnych niespodzianek.
Pleksi kupowane w marketach jako antyramy są
nieprzewidywalne. Mają różną grubość i kruchość - w niektóre igła wtapia się jak w gumę, inne po naruszeniu prezentują imponującą pajęczynę w strukturze..

Na szczęście mój kawałek nie chciał pokazać 'co ma w środku', wystawił za to 'rzęsy' na krawędzi, ale jako że to pierwsza matryca nie wzruszyło mnie to specjalnie :)
Po wykładach na temat możliwości w technice suchorytu w projekcie przewidziałam szarości. Profesjonalnie powinno się używać do tego chwiejaka, ale że brak środków jest najlepszym motorem wyobraźni - użyłam kółeczka do regulacji w cyrklu. Bardzo się namęczyłam, żeby odpowiednio mocno pokryć pleksi śladami ząbków i przypuszczałam, że są na tyle płytkie, że farba ich nie pokryje i nie odbiją się w druku, ale muszę przyznać, że jestem zadowolona z mojego pierwszego druku.

Z profesorem drukowaliśmy 2 razy.
Za pierwszym (po prawej) nagromadziło się wokół rowków po igle za dużo farby (w najbliższym czasie opiszę to dokładniej na blogu w 'technikach'). Po pierwszym wydrukowaniu oczyściliśmy matrycę terpentyną i kantem igły przeznaczonym do ścinania / wyrównywania pozbyłam się wiórów powstałych przy cięciu.
Dzięki temu w drugim podejściu farba nie zalegała w nadmiernych ilościach i można było wydobyć szarości, których oczekiwałam w tej graficzce.

Grafika schnie w pracowni, przy okazji zrobię dokładny skan.
Nawet papier, choć nie idealny do tego typu druku okazał się zachować całkiem wdzięcznie po namoczeniu :)
Jeśli chodzi o projekty, to profesor wzruszył ramionami i pokazał mi kilka przykładów na tematy, które mamy zrealizować. Wyjaśnił, że tak samo rysunek kwiatka jak i sukienka z wzorem w kwiatki i obraz liścia pod mikroskopem to motywy roślinne.

Otworzył moje myślenie na szerzej pojęte opcje i wygonił do pracowni. Nie ma sensu robić dokładnych szkiców i dogłębnych przemyśleń - trzeba eksperymentować i bawić się materią, szukać i wykorzystywać to co uzyskamy z wyczuciem smaku.

W tej technice ogranicza nas tylko i wyłącznie wyobraźnia.